piątek, 23 lipca 2010

Krótka historia Reed Trio - na marginesie zaległości


od lewej: Ken Vandermark, Mikołaj Trzaska, Wacław Zimpel
22 listopada 2008 roku, Gdańsk
Jaka jest rola przypadku w naszym życiu? Czy coś takiego jak "przypadek" w ogóle istnieje? Czy spotkanie lub wybór jakiego dokonujemy, często bez wyraźnego powodu; zdarzenie, które nas spotyka i odmienia w ogóle może być przypadkowe? Wracając kilka dni temu z Ewą i Kasią z Nickelsdorfu rozmawialiśmy o tym. Denis Diderot na przykład był wyznawcą determinizmu (aczkolwiek nie koniecznie teologicznego) - nie bez powodu wkładał w usta swego najsłynniejszego bohatera, Kubusia Fatalisty, słowa o tym, iż "wszystko jest zapisane w Wielkiej Księdze". Jest tak czy nie? I jak się to wszystko ma do naszej wolności?

Nie wiem, nie jestem filozofem. Ale patrząc na własne życiowe "przypadki" przychylałbym się do tego, że pewne rzeczy w życiu człowieka są mu przeznaczone. Nie jestem jednak deterministą. Wierzę, że każdy sam kształtuje własne życie. Od nas tylko zależy jakich wyborów dokonamy i jak te szanse wykorzystamy, i czy stworzymy sobie następne. Rozumując w ten sposób i odnosząc to do historii Reed Trio mogę więc powiedzieć, że spotkanie Kena, Mikołaja i Wacława było im przeznaczone, ale to czym ono zaowocuje zależało i zależy już tylko od nich samych.

od lewej: Mikołaj Trzaska, Marek Winiarski, Wacław Zimpel
i Ania 'Czarna' Adamska, Cottbus, 3 czerwca 2007
Pierwszy raz w trójkę spotkali się w Cottbus, 3 czerwca 2007 roku, na koncercie Peter Brötzmann Chicago Tentet. Wtedy nikt z nich nie przypuszczał, że takie trio kiedykolwiek może zaistnieć. Pamiętam pierwszą rozmowę Wacława z Vandermarkiem po koncercie zespołu. Ken gdy dowiedział się, że Wacław gra na klarnecie basowym pytał go opinie o koncercie i muzyce. I nie było w tym nic wymuszonego - tylko autentyczne zainteresowanie jego zdaniem na ten temat. Wacław i Ken są zresztą ludźmi, z którymi spotkania się pamięta - obaj mają umiejętność słuchania i jakieś wewnętrzne skupienie, koncentrację; dzięki temu każdemu kto z nimi rozmawia wydaje się, że przez te minuty są całkowicie dla niego, że spotyka się z nimi na jakiejś głębszej niż towarzyskiej płaszczyźnie; że jest to SPOTKANIE, a nie błaha rozmowa czy wymiana uprzejmości. Tak przynajmniej wygląda to z doświadczenia mojego i moich znajomych. I chyba tak jest, bo obaj pamiętają te spotkania i ludzi z którymi rozmawiają. Wtedy też Ken zapamiętał Wacława i przy okazji kolejnych spotkaniach pytał mnie o niego.

Przełomem mógł być Resonance, w którym Ken Vandermark pierwszy raz współpracował z Mikołajem Trzaską - z Wacławem razem dojechaliśmy na finałowy koncert i długą noc w Alchemii. Ale wtedy było chyba jeszcze za wcześnie. Potrzeba było czasu i okazji, by Vandermark mógł usłyszeć muzykę Zimpla, poznać go od tej właśnie strony. Taka okazja nadarzyła się w maju następnego roku. W poniedziałek 12 maja 2008 odbierałem na berlińskim lotnisku Tegel Kena i Tima Daisy'ego, którzy następnego dnia rozpoczynali trwającą ponad tydzień, duetową trasę w naszym kraju. To właśnie wtedy nagrany został materiał na "Light on the Wall". Ale w tenże poniedziałek wieczorem Wacław Zimpel grał w Poznaniu swój dyplomowy koncert. Gdy o tym rozmawiałem z muzykami powiedzieli, że z chęcią pójdą posłuchać Wacława. Tim grał już z nim w lutym 2008 roku, podczas wspólnej trasy The Light i Dragons 1976 i wiele Vandermarkowi o nim, jako muzyku, opowiadał. Ken pamiętał go ze spotkań w Cottbus i Krakowie. I po tym koncercie nie miał już chyba wątpliwości, że chce z Wacławem grać, chociaż o tym, że będzie miał okazję jeszcze nie wiedział. Na listopad tego roku mieliśmy już zaplanowane koncerty Kena Vandermarka. Zagadką był tylko skład w jakim on zagra. Pierwotnie miał być "resident artist" na poznańskim festiwalu Made In Chicago, ale gdy okazało się to niemożliwe (powody niech pozostaną tajemnicą) pozostaliśmy z terminami, a bez składu z którym mógłby zagrać. Myślałem o solowych koncertach, ale gdy rozmawiałem z Mikołajem Trzaską, on zapalił się do pomysłu by z Vandermarkiem zagrać w duecie. W toku rozmowy pojawiło się również nazwisko Wacława, którego Mikołaj niezwykle już wtedy cenił i z którym w różnych składach współpracował. Po tej rozmowie wiedzieliśmy, że powinno być to trio. Nie wiedzieliśmy tylko jak to osiągnąć. To, że stało się ono faktem to już zasługa Mikołaja.

Króciutka trasa Mikołaja Trzaski, Kena Vandermarka i Wacława Zimpla rozpoczęła się we Wrocławiu w czwartek, 20 listopada 2008 roku. Zagrali wtedy pierwszy koncert w Ośrodku Postaw Twórczych [OPT] (tego samego dnia, jako drugi skład zagrało tam jeszcze Engines - Dave Rempis, Jeb Bishop, Nate McBride i Tim Daisy). Następnego dnia koncert w Gdyni [klub Ucho], a  sobotę  22 listopada spędzili w studiu w Gdańsku nagrywając materiał z myślą o płycie. Niestety - i znów nie wiem czy to przypadek czy też nie - materiał z sesji jest nie do wykorzystania (dysk na którym Maciej Frycz zarejestrował tamto nagranie został uszkodzony). Pozostała tylko suma ze stołu mikserskiego z licznymi zabrudzeniami. Porównując jednak ten pierwszy materiał z nagranym w kwietniu bieżącego roku nie wiem - przypadek to czy nie? Chyba muzyka i jej autorzy potrzebowali wspólnoty doświadczeń ostatniego półtora roku, koncertowej trasy z Resonancem, spotkań i rozmów, radości i smutków. Rozumieli się równie dobrze jak półtora roku wcześniej, ale muzyka - mimo trudnych doświadczeń z pewnym saksofonem - jakby nabrała pełni. Wszystko znalazło tu swoje miejsce.



od lewej: Mikołaj Trzaska, Wacław Zimpel i Ken Vandermark
21 listopada 2008 roku, Gdynia, Klub Ucho

zdjęcia: Wawrzyniec Mąkinia

1 komentarz: